
Recenzja książki „Rowerowe miasto. Holenderski sposób na ożywienie miejskiej przestrzeni”
przez semhub
Po recenzji książki „Jak rowery mogą uratować świat”, sięgamy po kolejną rowerową pozycję wydawnictwa Wysoki Zamek. W „Rowerowym mieście” autorzy pokazują, jak dwa kółka poprawiły funkcjonowanie różnych holenderskich miast. Swoje spostrzeżenia uzupełniają przykładami z rowerowych miast USA, Kanady i Nowej Zelandii.
Holandia – najbardziej rowerowe miasto świata
Autorzy książki Melissa Bruntlett i Chris Bruntlett przemierzyli 5. miast Holandii, by zgromadzić inspirujące opowieści z najbardziej rowerowego kraju na świecie. To właśnie w tym państwie:
- liczba rowerów przewyższa liczbę mieszkańców,
- każdy obywatel przemierza rocznie około 1000 km na rowerze (młodzież prawie 2000 km),
- znajduje się gęsta sieć 35 000 km odrębnych dróg dla rowerów,
- 75% ulic strefy miejskiej ma ograniczenie prędkości do 30 km/h lub mniejszej,
- wkomponowano aktywność fizyczną, czyli jazdę na rowerze, w powszechny sposób przemieszczania się ludzi, dlatego nie ma tam epidemii otyłości.
Każda z ukazanych w książce rowerowych historii jest inna, ale pokazuje, że we wszystkich miastach, niezależnie od historii, architektury i układu urbanistycznego, jest miejsce na rowery. Tak jak w Amsterdamie, Eindhoven, Rotterdamie i Groningen, ale też w: Nowym Yorku, Calgary, Auckland, Vancouver i …………….. (tu wpisz nazwę swojego miasta).
To też Cię zainteresuje: Pokazujemy jak projektować dobre stojaki rowerowe
Rower w Holandii i wyzwania na przyszłość
W książce znajdziecie też bardzo ciekawą historię roweru holenderskiego oraz opowieść o wyjątkowym rowerowym sklepie:
„ (…) filadelfijski sklep z rowerami transportowymi Firth & Wilson to prawdziwa perełka, która z pewnością może zainspirować altruistycznych przedsiębiorczych obywateli do zorganizowania podobnego ośrodka we własnym mieście. Nie tylko jako okazja do rozkręcenia własnego interesu, ale i szansa na stworzenie kluczowego zasobu, który nakłoni więcej osób – zwłaszcza kobiet i dzieci – do wybrania roweru jako środka codziennego transportu”.
W „Rowerowym mieście” jest jeszcze więcej inspirujących historii, które, mamy nadzieję, zachęcą nie tylko urzędników czy włodarzy, ale też po prostu mieszkańców miast, do rowerowych inicjatyw.
Warto też pamiętać o tym, że nawet Holandia boryka się z różnymi rowerowymi wyzwaniami chodzi m.in. o uczenie imigrantów jazdy na rowerze i zachęcanie ich do tej aktywności raz edukacja rowerowa dzieci. Jak podkreślają eksperci: przejażdżka do szkoły na rowerze to najprostszy sposób, by zapewnić uczniom 30 minut aktywności fizycznej dziennie rekomendowanej przez holenderską Krajową Radę Zdrowia.
Przeczytaj też: „Autoholizm. Jak odstawić samochód w polskim mieście” – recenzja książki Marty Żakowskiej
Rowerowe miasta możliwe nie tylko w Holandii
Autorzy uzupełniają swoje holenderskie opowieści przykładami innych rowerowych miast. Począwszy od Nowego Yorku i rewolucji Sadik-Khan, która podkreśla, że ile jest miast, tyle może być pomysłów na ich ulepszenie i np. wprowadzanie rowerów.
„(…) nie istnieje jedyne słuszne podejście (…) Dla mnie fascynujące jest obserwowanie, jak miasta uczą się od siebie nawzajem i dopasowują rozwiązania zauważone gdzieś indziej do własnych ulic. To widać na całym świecie. I to wywołało rewolucję uliczną innego rodzaju: taką, w której na szczycie listy priorytetów transportu miejskiego znajdują się ludzie”.
Aż po Calgary z „Mostem pokoju” dla rowerów i Auckland z różową „Świetlną Ścieżką” rowerową.
Książkę „Rowerowe miasto” wydawnictwa Wysoki Zamek czyta się jednym tchem. To przykład naszpikowanej merytorycznie opowieści, a jednocześnie bardzo lekkiej i inspirującej. Polecamy nie tylko zapalonym rowerzystom, ale przede wszystkim takim osobom, które chcą, by ich miasto stało się przyjazne dla ludzi.